Niszczarka

Działał jak w transie. Skłon, wyprost, przełożenie, wsunięcie. Wydawało mu się, że jest aktorem filmu długometrażowego, w którym ta sama sekwencja zdarzeń powtarza się w kółko. Wygląda jak zaprogramowany robot. Sekwencja za sekwencją. Ujęcie, za ujęciem. A im więcej wykonywał powtórzeń, tym ruchy stawały się płynniejsze, nabierały cech idealnie skoordynowanych. Widz może powiedzieć: cóż za fantastyczna forma. Balet. Świetnie zaprogramowanego robota.
A on?
Siedział przed niszczarką umieszczając w otworze gębowym urządzenia kolejne fragmenty rzeczywistości. Te skrawki, to było coś, co kiedyś należało do teściowej, która odeszła. A to wszystko znikało w piekielnej ząbkowanej metalowej czeluści.

Czytaj dalej „Niszczarka”

Ptasznik

Rob Wins III jr wyglądał dziwnie w tym czymś, co kiedyś mogło być czarnym skórzanym płaszczem. A dziś stanowiło strzępki jego świetności. Wprawne oko powiedziałoby: zamierzchłej.
Szedł kołyszącym się krokiem, jak marynarz, który właśnie przed chwilą zszedł na ląd po bardzo długiej podróży. Przepasany w pasie parakordowym sznurkiem koloru khaki. Głowę skrył w znoszonym kapeluszu o postrzępionym rondzie. Jego nogi stawiały ciężkie, niepewne kroki, zostawiając koślawe ślady. To coś, co informowało o każdym jego kroku, to ślad pozostawiany przez rozpadające się skórzane buty typu oficerki. Wykoślawione cholewki dawały marne poczucie stabilizacji, szczególnie, gdy idąc po błotnistej mazi, między szopami, w ręku trzyma się złapanego wielkiego gawrona, który za wszelką cenę chce się wydostać na wolność, dodając sobie animuszu złowrogim piskiem.

Czytaj dalej „Ptasznik”

Wąż i tygrys

Kiedyś spotkałem się z zaskakującą metaforą naszego umysłu. Został porównany do skaczącej małpy. Czemu ? Bo znajduje się praktycznie cały czas w ruchu. A ten ruch oznacza stałe przemieszczanie się pomiędzy trzema punktami w czasoprzestrzeni. Są to: przeszłość, teraźniejszość oraz przyszłość, czyli to, co myślimy, że ma się wydarzyć.
Małpy to bardzo reaktywne stworzenia. I cały czas zmieniają swoje miejsce, przechodząc z jednej gałęzi na kolejną, robiąc przy tym dużo zamieszania. Zupełnie jak nasze umysły. Pomijamy coś ważnego, niepowtarzalnego: ten moment, tą chwilę.
Często o tym zapominamy, gdy po raz kolejny dopada nas coś trudnego…

Przenieśmy się gdzieś na daleki wschód, gdzie wiele osób związanych jest z tradycją buddyjską.
Obfituje w wiele historii, opowieści. Prawie trzy tysiące lat to wyjątkowo bogate dziedzictwo.

Jednym z nich jest opowieść pokazująca, jak możemy reagować na wszelkie trudne zdarzenia.
Działo się to w dżungli. Wędrowca gonił tygrys. Tygrysy biegają dwa razy szybciej, niż ludzie. Nie tylko biegają – potrafią zjadać ludzi. Jeśli tygrys jest głodny, wyostrzają się jego zmysły. Wtedy człowiek nie ma szans. Tak też było tym razem. Tygrys biegł za wędrowcem. Gdy wydawało się, że wędrowiec nie ma już szans – wydarzył się cud. Wśród szybko mijanych drzew dostrzegł studnię. Była ona tuż przy wydreptanej leśnej ścieżce. Pomyślał, że jest to dla niego szansa, bo wszak tonący brzytwy się chwyta. Zmienił kierunek ucieczki i zdesperowany wskoczył do studni. Radość z manewru, który wydawał się skuteczny nie trwała długo. Po ułamku sekundy zauważył, że studnia była sucha, a na jej dnie znajdował się wijący się, ogromny czarny wąż.

Czytaj dalej „Wąż i tygrys”

O słowach – słów kilka…

Pracuję słowem. Ich zbiór tworzy konteksty, znaczenia, konstrukty…

W swej wielości są środkiem do wzajemnego poznania, zrozumienia, komunikacji.
Dzięki nim oraz za ich pośrednictwem wchodzimy w dialog, swoistą relację wymiany, która jest najstarszym rodzajem ludzkiej relacji.
W rozmowie słowa otwierają przed nami nową przestrzeń – magiczne wrota naszych wszechświatów. Pozwalają na lepsze wzajemne zrozumienie kontekstów funkcjonowania. Niektórzy z nas uważają, że dzięki temu możemy żyć, pomagać, wspierać się, wzmacniać. A to wszystko dzięki temu, że w swej różnorodności są niewyczerpanym budulcem i tworzywem.

Czytaj dalej „O słowach – słów kilka…”

Strach nocy letniej

I znów jest wiosna. Patrząc wokół widać, jak wraz ze zmianą pór roku zmienia się świat dookoła mnie. Coś nowego rozkwita każdego dnia. Życie – ono też nabiera większego tempa. Zaludniły się parki, ogrody, ulice, puby, knajpki, restauracje, bary, ogródki letnie. Coraz intensywniej dostrzegam tętniące życie. Zarówno to dzienne jak i… nocne. Z ciszy i marazmu okresu jesienno-zimowego przeszliśmy w dynamiczny czas wiosny.
A za moment – pora przez wielu tak bardzo wyczekiwana. Kojarząca się z odpoczynkiem, relaksem, świetną zabawą. Nadejdzie, gdy przesuwająca się teraźniejszość wejdzie w porę lata. Przejście – to swego rodzaju rodzaj przesilenia. Ma wyznaczniki. Należą do nich: świętowanie najkrótszej nocy w roku – nocy świętojańskiej.

Kilkanaście lat temu dane mi było tego doświadczyć będąc w Hiszpanii. Nie spodziewałem się tak intensywnych doznań, dla mnie zbyt…

Czytaj dalej „Strach nocy letniej”

Dwie Sąsiadki

Z klatki na której mieszkam odeszły. W odstępie kilkunastu dni. Wygląda na to, że były w zmowie. Swoistej i niezrozumiałej – zmowie śmierci… Z Covid-19…

Żyły piętro wyżej. Zazdrościłem im tego, a konkretnie ich szerszego widoku na świat. A teraz to wszystko zdaje się bez znaczenia.

To co osiągnęły, czego dokonały, co zrobiły, powiedziały, czego się nauczyły, co ugotowały, posprzątały, uprały, a także to, czego nie zrobiły stało się z godziną ich śmierci zamkniętą księgą. Dokonało się. Nikt nic już do tego nie doda, nie uzupełni, ani nie dopisze. Pozostaną we wspomnieniach wielu lat spotkań, rozmów na klatce, pomocy w codziennych życiowych troskach.

Czytaj dalej „Dwie Sąsiadki”

Skazany na dożywocie

Jestem skazany. Skazany na dożywocie. Nie znam ani sądu, ani miejsca czy terminu w którym wyrok ten został wydany. Tak samo jest z sygnaturą akt. Nie jestem pewien, czy mogę od wyroku złożyć apelację, nie wiem, czy nie minął już termin… A może – tak jak w znanych mi procesach sądowych apelację złoży prokurator. Lecz kto nim może być? Nie pamiętam też, czy miałem jakiegoś obrońcę. Jeśli tak, to może on by mi coś podpowiedział w tej kwestii. Czuję się taki nieporadny.

Czytaj dalej „Skazany na dożywocie”

Przywiązanie

Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy doświadczyłeś tego, że ty to ty?
A kiedy uświadomiłeś sobie, że jesteś w jakiś sposób związany, że coś łączy cię z bliskimi, ze światem? I trudniejsze pytanie: kiedy doświadczyłeś świadomości, przywiązania do swego imienia? Kiedy zacząłeś na nie reagować?

Noworodek żyje w symbiotycznym związku z matką. Jednokierunkowy upływ czasu wywołuje zmiany w kierunku niezależności – czyli przeciwieństwa przywiązania. Pierwsze oznaki tego mają miejsce, gdy zaczyna raczkować. Dziecko w wieku około dwóch lat zaczyna dostrzegać swą odrębność. Badacze nazywają ten okres buntem dwulatka. Nasze maleństwo rozwija się – jeszcze przez wiele lat będzie zależne od swych opiekunów.

Czytaj dalej „Przywiązanie”

Wąska specjalizacja

Pijąc poranną kawę, przemierzam świadomością wszechświat mych myśli, które nie wiedzieć czemu dziś wpędziły mnie (znowu?) w turbulencje.
A w mej głowie jak mantra w głowie wybrzmiewają słowa: człowiek renesansu…
Martwię się, że jak tylko wyjdę z domu czeka na mnie wąska ścieżka specjalizacji. Tego czegoś, co zapewni mi głębię wiedzy w jakże… wąskim pakiecie.
I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wiedźmy znika dotychczasowe szerokie spojrzenie. Zawężam się, przestaję umieć rozmawiać o wszystkim. Widzenie tunelowe?

Czytaj dalej „Wąska specjalizacja”

Dla posiadających zegarki…

Nadszedł czas abym coś napisał. Zmartwiłem się, że wpis pojawi się w niewłaściwym czasie. Pomimo tych obaw stwierdziłem: naszedł czas na zmianę mego defetystycznego nastawienia.

Trochę się niepokoję sytuacją, bo znajomi mówią, że żyjemy w ciężkich czasach. Pomimo tego zdecydowałem się poświęcić trochę czasu (i energii) na wzmiankowany wpis. Motywacją był także strach, gdyż bałem się, aby czas nie przeciekał mi między palcami.

Czytaj dalej „Dla posiadających zegarki…”

Kawałek tortu

Czuję się jak kawałek tortu. Wydaje mi się, że jestem coraz mniejszy, coraz cieńszy…
Gdy patrzę na to, co dzieje się w mojej głowie dochodzę do wniosku, że choćbym chciał oraz nie wiem jak bardzo się mobilizował, tyrał po nocach oraz za dnia – to nie zdążę… nie ogarnę tego wszystkiego co dookoła. Nie jestem w stanie… Łapię zadyszkę… A to coś mi ucieka. Zauważam, że jest to rodzaj bytu ulotnego, rodzaju bazy, fundamentu którego nie umiem dokładnie nazwać i opisać.

Czytaj dalej „Kawałek tortu”

Wiara, nie(wiara)…

Czy wierzysz? W co wierzysz? Komu wierzysz? Sobie, innej osobie, instytucji?
Jeśli na któreś z tych pytań padła odpowiedź: tak, wierzę, to skąd pochodzi twoja wiara? Kiedy po raz pierwszy w życiu doświadczyłeś tego, że sobie, komuś lub w coś wierzysz?
Czasem pierwsze doświadczenie, gdy komuś wierzysz stanowi przyjemne doznanie. A czasem – jak w przypadku pewnej znanej mi bliskiej osoby – jest to bardzo traumatyczne przeżycie, wspominane z bólem i cierpieniem przez wiele lat.
Może na przekór tym trudnym doświadczeniom bywało tak, że bardzo chciałeś i ty później zawierzyć…

Czym jest wiara? Co ją określa? Co jest jej bazą? Jaka jest jej treść i forma? Treść to zawartość, podmiot tego czego wiara dotyczy. Formę – opakowanie czyli sposób przekazu stanowi jej podanie. Ważne jest też to, kto podaje, jest posłańcem…

Czytaj dalej „Wiara, nie(wiara)…”

Nerw (bez)błędny…

Któż nie słyszał o szlachcicu imieniem Don Kichote z La Manchy postaci stworzonej przez Miguela de Cervantesa w XVII wieku. Był on jednym z najbardziej znanych i rozpoznawanych przedstawicieli tak zwanego błędnego rycerstwa. Zarówno przygody jak i jego podejście do otaczającej go rzeczywistości były bardzo intrygujące, można rzec – bardzo nieswoiste…
Po ponad czterech wiekach od powstania tej książki zapraszam w podróż do wnętrza każdego z nas. Będzie to – mam nadzieję spokojna podróż, choć po bardzo złożonych drogach nerwowych.
Kiedyś usłyszałem, że w życiu bardzo trudno jest zachować spokój, bo podobno każda komórka w głowie jest nerwowa…
Gdzie pójdziemy? Spotkanie poświęcę na zabranie Was na spacer wzdłuż szlaków nerwu błędnego. Po tej wędrówce stanie się jasne, czemu zaproponowałem Wam tę wycieczkę. Poznacie meandry i przełomy drogi, którą wiodą wspomniane wyżej szlaki. Podczas tej wędrówki zrozumiecie, czemu tak ważne jest bliżej zaprzyjaźnić się z trasą wycieczki. Wyjątkowo istotne będzie odwiedzenie miejsc, w których zachodzą znaczące dla każdego z nas procesy życiowe.

Czytaj dalej „Nerw (bez)błędny…”

Cyfrowa rewolucja

 

Nastolatki w chwili przeżywania silnych emocji takich jak: złość, zwątpienie, frustracja – w sytuacjach konfliktowych, najczęściej w relacjach z rodzicami używają argumentu: ja się na świat nie prosiłem… To wyście zdecydowali o tym, nie ja… Bo gdybym miał dziś wgląd w …

Zegar tyka, i po kilku latach – już jako dorośli – poszerzają tę perspektywę o świadomość tego, iż nikt ich także nie pytał. O co? Gdzie i w jakim czasie chcieliby się urodzić, mieszkać, pracować, decydować, w co wierzyć, jak pomnażać dobra, rozmnażać się, itd.

Od jakiegoś czasu korzystanie z szeroko pojętej elektroniki powoduje, że w jakiś magiczny sposób puka do mnie echo przywołanych wyżej myśli.

Bo czy ktoś chciał wiedzieć, czy potrzebuję kolejnej wersji oprogramowania? Nie pamiętam, czy ktoś pytał mnie, czy chcę być uwikłany w obsługę kolejnej aplikacji służących do… umożliwiających… wspierających w… pozwalających na… I to za pomocą sprzętu o minimalnej specyfikacji jak poniżej, która i tak za jakiś czas stanie się niekompatybilna…

Czy ktoś pytał mnie w ogóle o coś takiego, pyta i będzie pytać???

Czytaj dalej „Cyfrowa rewolucja”

Krnąbrny paź

Dawno dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma morzami, za siedmioma rzekami, a może za siedmioma rondami, albo za siódmym zjazdem z autostrady numer jakiś tam było sobie pewne, swoiste państewko.

Dziwne to zaiste było królestwo. Lud odwiecznie doświadczał wpływów przesuwających się nad jego głowami frontów atmosferycznych. A fronty te od wieków mieszały nie tylko w pogodzie. Na ringu nieboskłonu przepychały się niczym dwaj mocarze byty pogodowe. Raz były to wyże ze wschodu – zaciągające gdzieś hen z dalekiej połaci kontynentu suche powietrze: latem ciepłe, a zimą mroźne. Innym razem niże z zachodu: obfite w deszcz, przyciągające hektolitry wody w postaci chmur. A były to twory pogodowe pełne wspomnień z ich pobytu nad obszarami wód oceanicznych.
Poddani tego królestwa od stuleci przywykli do takich zmian pogodowych. Lud wiódł los podobny do innych nacji – toczył spory przeradzające się w mniejsze bądź większe wojny wewnętrzne i zewnętrzne. Czasem któryś z władców państwa poprosił sąsiadów o pomoc i wsparcie, aby przesunąć szalę zwycięstwa na swą stronę. Po takim obrocie sprawy do skarbca wpadały jakieś ekstra daniny, kontrybucje. Przegrane zaś powodowały, że skarbiec działał odwrotnie – tracił co miał w sobie najcenniejszego…

Czytaj dalej „Krnąbrny paź”

Słowo: MARZENIE

Pierwszym „komunikatem” tuż po urodzeniu ludzkiej istoty jest krzyk. Ciekawe czemu on? Czy jest to znak, że ta mała ludzka istota tuż po urodzeniu już wie co na nią czeka? Czemu nie jest tym znakiem, sygnałem, komunikatem śmiech, radość, szczęście, euforia? Czemu rodząc się zdaje się nie mówić: witaj świecie, ukochany, wspaniały, radosny, pełen dobroci, szczęśliwości, sprawiedliwości, możliwości, prawdy, satysfakcji i spełnienia?

Czy ta mała istotka ma świadomość tego, ile pojawi się przed nią trudnych chwil, żalu, smutku, złości, upokorzeń? Czy ma świadomość, czy wie jak sobie z tym poradzić?

Słowo, to coś bardzo dziwnego. To wkład, cząstkowy udział każdego z nas w kierunek, rozwój tego świata.

Najdziwniejsze jest to, że zarówno coś takiego jak przywołane już wcześniej słowo oraz brak odniesienia – milczenie – czyli brak słów stanowią ważny przekaz, też coś mówią…

Czytaj dalej „Słowo: MARZENIE”

Wielka Czwórka cz. 3

Po raz trzeci spotykamy się z Wielką Czwórką.
W dzisiejszym wpisie chciałbym przyjrzeć się sposobom na „uspokajanie” struktur korowych. Pamiętacie z poprzednich wpisów, że jednym z filarów wielkiej czwórki jest kora przedczołowa.
Dla przypomnienia – poprzedni wpis dotyczył strategii „uspokajania” ciała migdałowatego.
Czemu dziś będziemy zajmować się korą przedczołową? Pamiętacie jej zadania? Może krótkie przypomnienie. Kora przedczołowa odpowiedzialna jest między innymi za proces podejmowania decyzji, umiejętność planowania, rozwiązywania problemów, wyznaczanie oraz tworzenie hierarchii zadań/celów, zapamiętywanie, przypominanie, analizę i syntezę treści, zachowania społeczne, marzenia oraz refleksję. Uff… Trochę tego jest.

Czytaj dalej „Wielka Czwórka cz. 3”

Wielka Czwórka cz. 2

W części drugiej opowieści o Wielkiej Czwórce chciałem skupić się na jednym elemecie które opisywałem. Zastanawiacie się pewnie czemu na nie na czterech? Otóż – według aktualnego stanu wiedzy działanie podwzgórza i hipokampa wynika z pobudzenia ciała migdałowatego.
Co w takim układzie jest realne? Można starać się oswoić ciało migdałowate oraz struktury korowe. Jak uspokoić ciało migdałowate – o tym będzie w tym wpisie. Korę – zostawimy na następny raz. To ze względu na obszerność tematu – dziś tylko o ciele…

Czytaj dalej „Wielka Czwórka cz. 2”

Wielka Czwórka

Był rok 1927, w którym Agata Christie opublikowała kryminał pod tytułem „Wielka czwórka”.
O czym jest ta książka? Opisuje działanie czterech osób, które zamierzają podporządkować sobie cały świat. Czy im się to uda oraz jaka będzie w tym rola głównego bohatera Agaty Christie – znanego detektywa Herkulesa Poirota – możecie się dowiedzieć czytając ten utwór.
Zajmując się sprawami poprawy komfortu funkcjonowania WWO uświadomiłem sobie, że podobnie jak w opisanej wyżej powieści jest w nas także Wielka Czwórka. Może ona wpływać na losy – w odróżnieniu tych z powieści. Nie będą to losy całego świata, a będą to wybory, decyzje, przemyślenia – czyli sposób funkcjonowania każdego z nas.

Czytaj dalej „Wielka Czwórka”

Czarny jak ja?

Czas między wpisami poświęcony był między innymi na przeczytanie książki Johna Howarda Gryffina „Czarny jak ja”. Książka napisana została w Stanach Zjednoczonych, a wydana po raz pierwszy w 1961 roku. O czym jest? Pewien mężczyzna rasy białej zaczął zastanawiać się, jak wyglądałoby jego życie gdyby nagle zmienił kolor skóry na czarny. Tak też zrobił posiłkując się wsparciem lekarza dermatologa oraz solarium, a także stosując pigmenty. W taki oto sposób przeistoczył się, jak sam pisze, w Murzyna. Dzisiejsza poprawność polityczna wskazywałaby na inne sformułowanie, ja zdecydowałem się bazować na treści książki, na zawartych w niej określeniach.
Opisywany proces zmiany był natychmiastowy. Autor opisuje swoje przeżycia z okresu kilku miesięcy. Zdecydował się ze zmienionym kolorem skóry udać w podróż po ówczesnych Stanach Zjednoczonych (lata 60 zeszłego wieku).

Czytaj dalej „Czarny jak ja?”

LISTA MOICH STRACHÓW

„Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie.”

J.R.R. Tolkien, Dzieci Húrina

Czy pamiętacie siebie jako małe dzieci? Bardzo możliwe, że bliscy, krewni i rodzice zachęcali was do większej śmiałości, otwartości – do działania. A jak na to reagowaliście? Jak sobie z tym radziliście? Może z perspektywy lat przypominacie sobie takie zdania jak: a bo Marysia to jest taka dzielna, a Jaś to się nie boi, a ty? Niepamięć wieku wczesnodziecięcego potrafi chować do niedostępnych obszarów przedstawione wyżej zdarzenia. Nie jest to regułą; spotykam osoby, które coś – niecoś z tego okresu zapamiętały. Gdy zadaję pytania: jak to odbieraliście, jak wam z tym było, spotykam się z odpowiedzią: okropnie. Niejednokrotnie zgoda, akceptacja oczekiwań dorosłych okupiona była wysokim kosztem emocjonalnym. Pewnie do dziś wiele tego rodzaju sugestii wywołuje niepokój, obawy, lęk. Taki lęk potrafi pojawiać się także w sytuacjach, gdy byliście przez kogoś straszeni. Zjawy, duchy, poczwary, strzygi, wampiry, hefalumpy, wuzle – jak by nie nazywać takich stworów, wywoływały ogromnie nieprzyjemne emocje. WWO w dzieciństwie łatwiej było przestraszyć niż dzieci – nie WWO. Jak to wpływało na rozwój układu nerwowego? Zazwyczaj otoczenie uwielbiało robić psikusy. Komu? Głównie WWO. Czemu? Bo osoby te reagowały silniej, a im silniejsza była ich reakcja lękowa – tym lepsza zabawa. W układzie nerwowym dochodziło do tworzenia szybkich ścieżek reagowania – nowych połączeń neuronalnych, ale o tym nieco później.

Czytaj dalej „LISTA MOICH STRACHÓW”

PRZEBUDZENIE

4:30…

Niespodziewanie do świadomości wpuszczany jest obraz otaczającego świata. Jak ciężkie wrota do schronu uchylają się powieki. Spod nich powoli pojawiają się źrenice. Obserwator mógłby powiedzieć: te oczy na coś patrzą. Na przedłużeniu linii wzroku znajduje się zegar. A na nim wyświetlana jest aktualna godzina. W głowie, jak na komendę sierżanta, trwa w najlepsze alert. To pieprzona pobudka. Ona, znowu. Przecież dzisiaj nie ma nic zaplanowanego. Cały wieczór powtarzał to sobie do znudzenia. Pragnął pospać dłużej, do ludzkiego rana. Tylko czym do cholery jest ludzkie rano? Sam stawia pytania – znając odpowiedzi… Ludzkie rano to czas, w którym obudzi się z informacją od wszystkich komórek swego ciała: wyspałyśmy się. I poczuje to całym sobą. Rześki, energiczny, aktywny, zdecydowany, chętny, gotowy na wyzwania dnia. Dzisiaj mógłby jeszcze pospać. Nic z tego. Nie ma nadziei? Ten brak staje się jak mantra, jak niekończący się łańcuch składający się z ogniw niespełnienia. Umarła nadzieja, a w ramach tego pakietu dzisiejszy dzień zaczyna się tak, jak poprzedni. Czyli tak, jak ten jeszcze wcześniejszy oraz ten jeszcze, jeszcze wcześniejszy.

Czytaj dalej „PRZEBUDZENIE”

Nie trać nadziei… Działaj – cz. 5

Z dużym zaciekawieniem przeczytałem artykuł o epigenetycznym rozumieniu mechanizmów bólu oraz nowoczesnych perspektywach leczenia. Artykuł dotyczył bólu fizycznego, ja zaś patrzyłem na wyniki tych badań i analizowałem pod szerszym kątem: funkcjonowania psychologicznego. Czemu ta perspektywa? Przyjąłem następujący punkt widzenia: wraz z bólem fizycznym pojawia się ból psychiczny.

Czytaj dalej „Nie trać nadziei… Działaj – cz. 5”

Powrót z gwiazd

W powieści Stanisława Lema pod tytułem „Powrót z gwiazd” główny bohater powraca na Ziemię. Wypełnił misję, odniósł sukces, zdobył doświadczenie. Przeżył w podróży około dziesięć lat, o tyle też jest starszy. W czasie jego podróży na Ziemi minęło ponad 120 lat. Nie do końca zdaje sobie sprawę do czego wraca i jak ułoży sobie życie.

Czytaj dalej „Powrót z gwiazd”

Moja perspektywa

Jaka jest dzisiaj twoja perspektywa? Co kojarzy ci się z tym pojęciem? Bardzo możliwe, że w głowie pojawiają się obrazy szerokiej przestrzeni: widok ze szczytu góry na okoliczne pasma albo wspomnienie morza, przestrzeni, linii brzegu morskiego. Z morzem kojarzą się wspomnienia z rejsu, podczas którego powierzchnia wody stykając się z nieboskłonem tworzy linię horyzontu. To, co obserwujemy, dostrzegamy w miejscu, gdzie niebo łączy się z powierzchnią ziemi możemy widzieć za dnia.

Czytaj dalej „Moja perspektywa”

Pielęgnacja drzew i krzewów

Nieubłagany upływ czasu wskazuje na wiosnę. A wraz z nią konieczność wykonania pewnych prac przez osoby, które posiadają mniejsze lub większe ogrody czy sady. To czas wypełnienia obowiązku pomocy roślinom. Jak? To na ludzi spada przycinanie dodatkowych, niepotrzebnych pędów, gałęzi. Czemu tak robimy? Odpowiedzi jest kilka: żeby wzmocnić krzew bądź drzewo, aby uformować koronę, uniknąć nadmiernego obciążenia, uchronić przed skutkami wiatru, zwiększyć plon, ograniczyć niepotrzebny wydatek energetyczny rośliny.

Czytaj dalej „Pielęgnacja drzew i krzewów”

Mój świat – zadanie domowe

To pytanie, które mi zadałeś: „jak miałby wyglądać mój wymarzony świat?” wydawało się proste, a było trudne. Z jednej strony było łatwe, bo codziennie – od kilkunastu lat, boksuje się z tym. A z drugiej strony, po głębszym zastanowieniu – to zadanie strasznie trudne. Wymagało ode mnie zastanowienia się nad tym, co dzieje się w mojej głowie w różnych momentach, sytuacjach.

Czytaj dalej „Mój świat – zadanie domowe”

Ze stacji okołoziemskiej… cz. II

Zadomowiłem się na tej stacji. To nowe doznanie. Czuje się dziwnie. Mam takie wrażenie, że jestem na swoistego rodzaju kontinuum. Z jednej strony bezmiar wszechświata: głęboka czerń nieboskłonu, który wygląda inaczej niż z Ziemi, a na niej gwiazdy. A po przeciwnej stronie kontinuum – ja. Sam z moim wnętrzem, z moimi niepokojami, strachem, lękami, myślami, nawykami, planami, pragnieniami, oczekiwaniami, wątpliwościami.

Czytaj dalej „Ze stacji okołoziemskiej… cz. II”

Ze stacji okołoziemskiej…

Znalazłem się nagle na orbicie. W przestrzeni poza dotychczasowym życiem. Ten czas to czas pobytu na swoistego rodzaju stacji okołoziemskiej. Zamknięty, w ograniczonej przestrzeni. Z możliwością wyjścia dopiero po uprzednim ubraniu się w środki ochronne przekraczam barierę ja – kosmos. A tam… Próżnia… Zimno… Ciemno… A centrum sterowania lotów? Czy jest tam ktoś, kto mnie usłyszy?
Mam wrażenie, że to, na co patrzę wygląda tak, jak obserwacja Ziemi z oddali. A oprócz tego jeżeli już cokolwiek się tam dzieje, to przesuwa się w bardzo wolnym, jakże nierealnym tempie.

Czytaj dalej „Ze stacji okołoziemskiej…”

Nie trać nadziei… Działaj – cz. 4

Wątpię, wątpiłem i… wątpić będę… Tak szybko tracę nadzieję…Po co próbować? Nie uda mi się… To bez sensu… Pamiętacie te myśli z części 1, 2, 3?

W tej części serii chciałem skupić się na sposobach przerzucania uważności. Techniki te wykorzystujemy wspólnie z wcześniej zaprezentowaną metodą gumki oraz innymi aktywnościami, które mam nadzieję skutecznie podejmujecie. Brawo Wy!

Czytaj dalej „Nie trać nadziei… Działaj – cz. 4”

Na dziś i nadchodzące dni… Kwarantanna od dotychczasowego życia…

Wiele państw zbroi się wprowadza do arsenałów nowe bronie. A tu nagle, nie wiadomo skąd pojawił się on. Niewidoczny dla oczu, a rozpoznawalny po objawach… Bardzo demokratyczny. Spotyka się z kim chce i na jakich zasadach chce. Weryfikuje przekonania osób. Dotyka głębi egzystencji. Nie straszne są dla niego granice, różnice kulturowe, ekonomiczne…

Czytaj dalej „Na dziś i nadchodzące dni… Kwarantanna od dotychczasowego życia…”

Pół dnia z drugą połową

Źle spał. Chyba koszmary. I to różne. Poranna toaleta, śniadanie. Kawa jako rytuał. Odpala tablet. Znów jakieś syfy w polityce, po co on to czyta. Tylko się wkurza. Ile razy sobie obiecywał, że będzie tego. Na nic. Ubiera się już wściekły. Gdzieś ginie mu naszykowana uprzednio bielizna. I równie szybko jak zniknęła, nagle znajduje się pod ręką. I dobrze…

Czytaj dalej „Pół dnia z drugą połową”

Świat bez WWO?

Możesz powiedzieć, że jestem marzycielem
Ale nie jestem w tym jedynym…

John Lennon – Imagine, 1971

Lubię sam sobie, ale też i innym stawiać pytania. Uruchamiają one szare komórki (jak mawiał słynny detektyw z powieści Agathy Christie – Herkules Poirot), poszerzają perspektywę, nadają nowe znaczenie.

Dziś proponuję podróż w świat bez WWO. Jak ten świat bez pokaźniej grupy ludzi by wyglądał? Czym różniłby się od tego, który znamy?

Czytaj dalej „Świat bez WWO?”

W getcie własnych myśli…

Wstajesz przerażony. Serce bije bardzo mocno. Z trudem łapiesz oddech. Cóż to było – pytasz sam siebie, choć całe twe ciało aż zbyt dobrze zna odpowiedź na to pytanie.

Już po, a to był sen. Tylko i aż. I to bardzo zły sen. Bo cóż to za sen, który pyta o takie rzeczy. Sen – ten uśmierzający, regenerujący, staje się koszmarem, burzącym porządek świata. Niepokoi, sugeruje, że coś, co nierealne, odległe, niespełnione, dziwne, inne może było… będzie… Dawno…

Czytaj dalej „W getcie własnych myśli…”

Sen nocy letniej

Pozamykał okna, żeby nie dochodziły do niego żadne odgłosy. Z żalem pożegnał się że śpiewem ptaków, które w ten sposób dawały wyraz swej radości z ciepła pierwszych letnich dni. Słońce chowało za znajdują się w oddali wieżowce, by odpocząć po intensywnym dniu. Położył się do łóżka. Na uszy naciągnął kołdrę. Jak zwykle, z dużym niepokojem starał się zasnąć. Powoli jego oddech stawał się spokojniejszy i miarowy. Miał wrażenie, że znajduje się na powierzchni ciepłego morza.

Czytaj dalej „Sen nocy letniej”